Letnia kontrola rewirów
Zakończyliśmy letnią kontrolę rewirów orlików grubodziobych i krzykliwych w Kotlinie Biebrzańskiej. Tegoroczna aura sprawiła, że lęgi były opóźnione, a krótki okres wiosenny nie pozwolił na pełne rozpoznanie sytuacji w kilku mniej dostępnych rewirach. Mieliśmy więc nadzieję, że letnia kontrola pozwoli znaleźć odpowiedzi na kilka pytań. Tak też się stało.
Tegoroczne kontrole odbywały się w dość komfortowych, jak na Biebrzańskie, warunkach, w lokalizowaniu bowiem gniazd wydatnie wspierały nas założone ptakom nadajniki. To kolejny dowód na to, że trud ich zakładania nie poszedł na marne. Dzięki nim udało nam się poznać historię wielu osobników, a wizyty terenowe dały pełny obraz tegorocznego sezonu lęgowego. I tak okazało się, że zwiększeniu uległa ilość rewirów orlików grubodziobych. Niestety tylko część z nich zajmowana była przez czyste pary, z których w dodatku jedna para nie przystąpiła do lęgu, a druga go straciła na etapie wysiadywania jaj. Kolejna para po stracie samca, Hubala, wymieszała się i jego miejsce zajął samiec orlika krzykliwego. Niezmieniona zdaje się być ogólna ilość par mieszanych w Kotlinie, choć tutaj dynamicznym zmianom ulegają poszczególne rewiry - w jednym przypadku w tym roku obserwowaliśmy czystą parę orlików grubodziobych, w drugim z kolei naszego Hubala zastąpił orlik krzykliwy. W trzecim ptaki nie przystąpiły do lęgu. Powstało też nowe stanowisko pary mieszanej w miejscu pary orlików krzykliwych. A skoro o nich mowa, te trzymają się dzielnie i w tym roku w większości przypadków odchowano młode. Bardziej szczegółowe dane liczbowe dostępne będą wkrótce w opracowaniach naukowych.
Ciekawych danych dostarczają nam nadajniki i dataloggery. Część z nich powoli kończy swój okres funkcjonowania. W kilku przypadkach natomiast urządzenia spadły z ptaków. Pozornie przyczyną mógłby być nowy, łagodniejszy i bezpieczniejszy dla ptaków systemu mocowania za pomocą neoprenowych pasków, jednak straty zanotowaliśmy również w przypadku zastosowania starszych, teflonowych rozwiązań. Trochę szkoda, nadajniki te mogły bowiem jeszcze przez pewien czas dostarczać dane. Z drugiej zaś strony i tak dostarczyły nam dostateczną ilość materiału naukowego i widok zdrowych i pełnych sił ptaków latających już bez plecaków sprawił nam ogromną satysfakcję. W tym roku już bez nadajników widzieliśmy Nila i Witolda. Do zbadania pozostaje historia Henryka, którego nadajnik przestał nadawać pod koniec sezonu lęgowego.
Nas szczególnie interesowały losy Zygmunta. Jak informowaliśmy, nadzwyczaj powoli zmierzał on z zimowiska w stronę Biebrzy. Po dotarciu na miejsce zastał on zarówno swój rewir, jak i zeszłoroczną partnerkę zajętych przez samca orlika grubodziobego. Przez czas jakich Zygmunt pełnił rolę pomocnika w tym rewirze, jednak pewnego dnia datalogger zamilkł. Od tego czasu w rewirze tylko raz widziano ptaka, obserwacja była jednak na tyle krótka, że nie pozwoliła na identyfikację osobnika. To właśnie w tym rewirze odnotowano stratę lęgu jeszcze podczas wysiadywania jaj.
Cały czas za to nadają urządzenia, które założyliśmy w zeszłym roku młodym ptakom. Te obecnie porozlatywały się po świecie, odwiedzając tak egzotyczne dla gatunku kraje jak Niemcy czy Dania z jednej, a Turcja, Gruzja, Rosja i Ukraina z drugiej strony. Część z nich znalazła odpowiednie na dłuższy postój biotopy na Litwie i w Obwodzie Kaliningradzkim.
Zapraszamy jesienią na naszą stronę, na której prezentować będziemy wędrówkę wszystkich wyposażonych w nasze dataloggery orlików.