Śmierć Bruzdy początkiem nowego?
Ochrona orlików grubodziobych w Kotlinie Biebrzańskiej nie jest łatwa. Ptaki te do życia potrzebują pierwotnych terenów i spokoju, co kłóci się z ogólnie pojętym rozwojem cywilizacyjnym. Budzi to wiele kontrowersji i problemów na poziomie lokalnym. Jak pokazała historia Bruzdy, problemy na lęgowiskach to dopiero początek niebezpieczeństw, na które narażone są ptaki. Sytuacja wymaga więc daleko głębiej zakrojonych działań w celu zachowania populacji tego ginącego gatunku ptaków szponiastych. Świadomi tego po raz trzeci wybraliśmy się na południe.
Pierwszą okazją aby bliżej poznać problematykę tamtych terenów była zorganizowana przez Czarnogórskie Parki Narodowe wraz z ambasadą RP w Czarnogórze konferencja poświęcona problematyce ochrony ptaków migrujących. Impulsem do jej organizacji było zastrzelenie w listopadzie ubiegłego roku Bruzdy. Jego historia odbiła się szerokim echem zarówno w mediach, jak i w sferach rządowych. Dzięki uprzejmości organizatorów mogliśmy zaprezentować zgromadzonemu w Podgoricy audytorium (w skład którego weszli zarówno przedstawiciele czarnogórskiego rządu, władze lokalne oraz organizacje pozarządowe) biebrzańskie orliki grubodziobe, sposoby ich ochrony i problematykę z nią związaną. Sami mieliśmy możliwość poznać bliżej zarówno Park Narodowy Jezioro Szkoderskie oraz wachlarz prowadzonych tam badań naukowych, jak i problemy, z jakimi borykają się lokalne organizacje pozarządowe przy podejmowanych próbach ochrony migrujących ptaków. W pamięci na długo pozostanie prezentacja Pana Darko Saveljića ukazująca bezkarność i bezczelność myśliwych, zarówno tych miejscowych, jak i masowo odwiedzających Czarnogórę w okresie migracji i siejących spustoszenie wśród osłabionych wyczerpującą wędrówką przez Adriatyk ptaków "turystów" z Włoch, którzy będąc poza granicami swojego kraju czują się nadzwyczaj bezkarni w zabijaniu przelatujących ptaków. Rodzi to dodatkowe problemy dla osób zajmujących się ochroną przyrody na tych terenach, będących nieczęsto zmuszonych ryzykować swoim zdrowiem i mieniem. Przekonali się o tym najlepiej znalazcy Bruzdy, Panowie Mihailo Jovićević i Darko Saveljić, którzy przez pewien czas byli zastraszani przez myśliwych, a ich samochód został zdewastowany. Konferencja ta jednoznacznie potwierdziła konieczność wprowadzenia szeroko zakrojonych działań na rzecz ochrony ptaków migrujących oraz miejsc ich odpoczynku w czasie wędrówek.
Kolejnym etapem naszej podróży była Grecja. Naszym celem tutaj było poznanie północno-zachodnich miejsc zimowiskowych naszych orlików oraz odwiedzenie zimowiska Alka - biebrzańskiego orlika grubodziobego przebywającego na Peloponezie. Alka widzieliśmy tam już w listopadzie, jednak od pewnego czasu jego nadajnik przestał przesyłać sygnały, wzbudzając nasze zaniepokojenie. Północno-zachodnia część Grecji jest od wielu lat znanym miejscem zimowania orlików grubodziobych. Rokrocznie spotyka się tam do kilkunastu ptaków. Orliki wykorzystują w tym celu liczne tam laguny obfitujące w bogactwo ptactwa wodnego. Orlików przez dłuższy czas nie udawało nam się wytropić. Dopiero spotkanie z Prezydentem organizacji zarządzającej parkami narodowymi na tych terenach, Panem Theodorosem Kominosem, zmieniło ten stan rzeczy, a w trakcie dalszych rozmów udało nam się poznać lepiej zarówno te tereny, jak i problematykę ich ochrony. Znów jednym z głównych problemów okazali się myśliwi, na których nawet fakt istnienia parku narodowego nie robi większego wrażenia. Na nas za to wrażenie zrobiło sposób przyjęcia nas zarówno przez Pana Kominosa, jak i dyrektora Parku Narodowego Zatoki Amvrakikos, z którym spotkaliśmy się w siedzibie Parku. Szczególnie w pamięci zapadła nam wizyta na rozlewiskach Kalamas, podczas której w towarzystwie przemiłych pracowników Parku Narodowego Bagna Kalamas mieliśmy możliwość w promieniach słońca (jedynych podczas całego wyjazdu) przeprowadzenia długich i mamy nadzieję owocnych rozmów z Panem i Panią Kominos dotyczących problemów ochrony tych terenów. Tu nowością dla nas był fakt, iż głównym zagrożeniem dla ptaków szponiastych są nie tyle panoszący się myśliwi, co wykładana nagminnie przez lokalną społeczność trucizna przeciw wilkom i szakalom. W międzyczasie odwiedziliśmy zimowisko Alka, samego ptaka jednak nie udało się znaleźć.
Wizyta na południu Europy potwierdziła, że orliki grubodziobe nie są tam dostatecznie chronione. Sytuacja taka zagraża naszej biebrzańskiej populacji i bez jej rozwiązania działania ochronne nad Biebrzą mogą okazać się niewystarczające, aby uchronić ją przed wyginięciem. Paradoksalnie śmierć Bruzdy stała się impulsem do działań zmierzających do zmiany tego stanu rzeczy. Nasze badania telemetryczne wskazują jednoznacznie, że odpowiednia ochrona kilku zaledwie lagun w Grecji może skutecznie wesprzeć starania, jakie podejmujemy w Kotlinie Biebrzańskiej. Miejmy nadzieję, że wspólnie uda nam się wypracować mechanizmy pozwalające orlikom grubodziobym spokojnie spędzać czas nie tylko na lęgowisku, ale także na wędrówkach i zimowiskach.