8 września - Dzień Clangi
To było rok temu, 8 września 2010. Piękny, słoneczny świt. Kolejny dzień prac terenowych. A może raczej przyjemności, bo tutaj trudno jedno od drugiego odróżnić. Rozpoczęliśmy już przed świtem, wybierając się na rykowisko. Przez 2 godziny nie usłyszeliśmy ani jednego jelenia. Ale przecież dzień się dopiero zaczynał...
Po śniadaniu dalej w teren. Dziś w planach ustawienie tyczek na żerowiskach. Żeby ptaki miały gdzie przesiadywać wśród łąk. Ptaki szponiaste bardzo lubią takie czatownie, szczególnie pośród turzyc i łąk, gdzie trudno o tego typu miejsca. Mnie martwi fakt, iż niewiele dotychczas zrobiłem zdjęć orlików grubodziobych. Mało tego, nie zapowiadało się na zmiany w tym względzie. Ptak niezwykle nieśmiały, unikający nie tylko człowieka, ale i wszystkiego, co z nim związane. Klęska. Wyjeżdżamy z naszej kwatery, przejeżdżamy 200 metrów wjeżdżając do wioski. I nagle... JEST! Orlik grubodzioby, krąży jakieś 50 metrów nad dachami pierwszych domostw. Wysiadamy, ja łapię aparat, Wojtek lornetkę, choć tak naprawdę jest mu niepotrzebna. Robię pierwsze fotki. To samica z naszego rewiru. Pomimo naszego zainteresowania krąży niewzruszenie dalej, przelatując wprost nad nami. Uuuups, nawet zrzuciła bombę, upada metr od samochodu. Fotografuję ile się da, ptak natomiast przelatuje nad całą wioską. Gdy się oddala, wsiadamy do samochodu. Na drugim końcu wioski znów się spotykamy. Kołuje spokojnie nad kolejnym gospodarstwem w porannym słońcu. Tym razem jest jeszcze niżej. A fotki jeszcze ładniejsze. Nareszcie. Robię całą serię. Ptak spokojnie kołuje dalej. Szczęśliwy ze spotkania spoglądam na nie mniej uśmiechniętego Wojtka. Jego twarz ciemnieje, zresztą nie tylko twarz. Przesuwa się po nim cień orła, nasuwając na myśl tekst znanej piosenki. Coś tu jednak nie gra. Samica poszybowała na zachód, słońce jest na wschodzie. Skąd więc cień? Sprawdzam na zachodzie, samica ciągle tam jest. Zerkam więc szybko w stronę słońca. A tam orlik. Grubodzioby. Prawie równie nisko co samica. Aparat w dłoń i do dzieła! Jest i antenka nadajnika. To samiec. Równie niewzruszony, krąży sobie przyglądając się dwóm małym szczęśliwym postaciom tam na dole. Po chwili kieruje się w stronę łąk na śniadanie. My natomiast jeszcze przez następne 2 godziny obserwujemy te piękne ptaki podczas lotów patrolowych i polowań w niewielkiej odległości od asfaltowej drogi.
Później, w innym już miejscu podczas pracy obserwujemy kolejną parę orlików grubodziobych. Oprócz nich kilka orlików krzykliwych, bielika, krogulca, kobuza, myszołowy... Po zakończeniu prac, w drodze powrotnej, w ostatnich promieniach zachodzącego słońca na pożegnanie dnia udaje nam się wypatrzeć sowę błotną.
Wieczorem przy stole byliśmy zgodni - taki dzień trzeba uczcić. I tak narodził się "Dzień Clangi".
W tym roku 8 września świętowaliśmy "Dzień Clangi" we własnym gronie i nie były to huczne obchody. Ale kto wie, być może w przyszłości będzie to dobry termin na spotkania, sympozja, czy inną formę wymiany doświadczeń dotyczących ochrony orlika grubodziobego, niezwykle rzadkiego i jakże pięknego stworzenia.
{phocagallery view=categories|imagecategories=1|imagecategoriessize=0|hidecategories=1,2,3,4,5,6,8,9,10,11,12,13,14,15,16,17,18,19,20}